Nawet miód czasem puści farbę

– Pan to ma chyba w sobie jakiś miód, że ludzie – niczym pszczoły do ula – tak do Pana lecą – mówili koledzy ze szpitalnej sali, patrząc, jak przy łóżku Gienka bliscy uwijają się jak mrówki w mrowisku. – Widzicie, coraz to nowi przychodzą. Z tylu miast Polski do mnie zjechali – cieszył się Pan Eugeniusz.

Kilka dni przed Wigilią dostał telefon ze szpitala, że jakiś pacjent zrezygnował z zabiegu, więc jeśli w dalszym ciągu wyraża zgodę na operację, to ma natychmiast przyjechać na oddział. No to przyjechał. Podpisał, co trzeba, uprzedzony, że delikatne narządy będą mu oglądać. A przy tym oglądaniu wszystko się może zdarzyć.

– Przygotowany byłem na wszystkie ewentualności. Nawet na tę najgorszą – przyznał się młodszemu bratu. – Mam 72 lata, swoje przeżyłem, to i swoje wiem, jak jest – dodał szczerze.

Operacja szczęśliwie się udała. Wycięto mu cały narząd, w którym stwierdzono komórkę rakową. Za kilka tygodni Pana Gienka czeka druga operacja. Guza wykryto bowiem jeszcze na innym narządzie wewnętrznym, a na kolejnym dopatrzono się komórek nowotworowych.

– Mam taki plan, że podreperuję teraz wszystko, co się da. Na tyle, na ile się da. A potem, latem, wyjadę z żoną na wymarzone wakacje. Przez tyle lat się na nie wybieraliśmy. I zawsze coś wypadło. A to dzieci zachorowały. A to ogrodem nie było się komu zająć… Teraz w końcu pojedziemy… Jeśli tylko dam radę chodzić, bo coś mi niedawno weszło w kości tak, że tych kilka schodków, jakie mam z podwórka do domu, tak trudno mi pokonać…

– Wiesz, nasz Rysiek (trzeci z braci – przyp. Lena Kresowska) to ma fest żonę. Taka ciepła, sympatyczna i gościnna jest ta jego Grażynka. Z niego jest taki trochę sztywniak, ale ona… Z moją małżonką nie we wszystkim się zgadzam. Nie zawsze ma rację w tym, co mówi. Ale jak posłuchałem przez tych kilka dni na oddziale, jakie ludzie mają problemy – nie zdrowotne, tylko rodzinne – to i tą moją żonkę doceniłem.

Zanim tu przyjechałem, to pożegnałem się z nią w domu, jak trzeba. I z dziećmi się przez telefon rozmówiłem. Ale wiesz, jak przyjechali tu do mnie w Boże Narodzenie, jak tak stanęli wszyscy przy tym szpitalnym łóżku, dzieci i wnuki, to jednak puściłem farbę… Mimo że nigdy wcześniej mi się to nie zdarzało! – przyznał Pan Eugeniusz.

I spojrzał na kolegów z sali. Adam udawał, że śpi, ale non stop słuchał piosenek disco polo. Bohdan wyjął ze szpitalnej szafki śliwki w czekoladzie i poczęstował nimi dzieci Gienkowego brata.

Goście Gienka spędzili z nim w szpitalu ponad godzinę w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia. W tym czasie jego sąsiadów nikt nie odwiedził.