A to dopiero historia!

Przyjechał z Warszawy pociągiem. Na kilka godzin. Do stolicy Polski dotarł z Ukrainy kilka dni wcześniej. Dzięki zaproszeniu, jakie wysłała mu z Niemiec córka. Teoretycznie wybrał się więc do niej z wizytą i tylko „po drodze” wstąpił na moment do kraju swoich przodków. Wizy do Polski mu odmówiono…

Pierwsze, na co zwrócił uwagę, gdy wyszedł z dworca, to niebo. „Jakie piękne! Takie katolickie!. U nas takiego nie ma!” – westchnął z zachwytem.

Skontaktował się ze mną dzięki tekstom, jakie znalazł w internecie. W jednym z pierwszych maili napisał: „Cieszę się, bo nie wiedziałem w ogóle, że zdołam z panią skontaktować. Tak się wydarzyło przypadkiem, że trafiłem na artykuły w „Tygodniku Siedleckim” i prawie jednocześnie odnalazłem niektóre dokumenty w archiwum rodzinnym po śmierci mojej matki. Szkoda mi teraz, że nie rozpytywałem mojej babci o losie jej rodziców i znam tylko tyle, ile opowiadała sama.

Wczoraj my z synem rozglądali albumy. Większość zdjęć jest zrobiona na Ukrainie, ale znalazłem kilka zdjęć z Warszawy! Wspaniałe wspomnienia! Jestem coraz więcej ciekawy. Nie wiem, czy zdążę się wybrać do Polski przed 1 listopada. Może zrobię to po wiośnie. Dziękuję za zdjęcie grobu stryja. Mamy tak samo na imię! Ten grób wygląda tak, jakby ktoś miał zamiar zniszczyć napis! Widać już tylko imię i nazwisko.

Planuję spędzić tydzień w Warszawie – popatrzeć na te pamiętne miejsca, gdzie mieszkali, pracowali, spacerowali przodkowie, pochodzić po Ogrodzie Saskim. Musieli tam bywać… Może gdzieś są zebrane zdjęcia (albo nawet negatywy) ze starych zakładów fotograficznych? Mógłbym też zawitać do archiwów… Spróbuję udowodnić pokrewieństwo i wtedy może będzie łatwiej wyzyskiwać dokumenty.

Ciągle się zastanawiam, czego ja właśnie chcę. Czy obywatelstwa polskiego? To nie jest koniecznie. Mogę wyjechać gdzie indziej, byleby to był „kraj demokratyczny”. Dla mnie nie jest aż tak ważne, gdzie mieszkać, a raczej: co robić. Skoro mam porzucić wszystko tu. Te ostatnie „przeżycia archiwalne” dają mnie jakiś sens pobytu w Polsce… Ale wciąż się waham. Miałbym wyjechać, jak to zrobił 15 lat temu mój brat? Tak się stało, że u mnie się zebrało wiele dokumentów, zdjęć, listów, rzeczy, dotyczących rodziny. Muszę coś z tym robić. Przynajmniej dodać do nich jakieś notatki, wyjaśnienia. Albo wyrzucić, zanim zrobią to moi dzieci i wnuki.

Cały tydzień chodziłem po tutejszych archiwach i zanurzałem się w dokumenty. Pani ma rację, że imiona rodzinne się powtarzają! Ale powtarzają się nie tylko imiona! Losy też! Jakieś dziwne wypadki, zbiegi okoliczności…

Mnie zachwyciły artykuły pani w „Tygodniku”, a potem, po programach BBC o początku I wojny światowej, ja począłem przeszukiwać stare dokumenty. Przecież te wydarzenia okropnie szybko zmieniły losy rodziny mojej babci. Wczoraj zastanawiałem się nad życiem mojego dziadka. Był dość poważnym prawnikiem. Nie rozumiem więc, skąd miałem tę niechęć do dokumentów!”

Odwiedził wszystkie miejsca, na których mu zależało. Zachwycił, zasmucił, ale nie zniechęcił. Za kilka miesięcy znów ma przyjechać do Polski. Na dłużej. Tymczasem słucha Polskiego Radia i tęskni za krajem swoich przodków.